UKS DRAGON - strona nieoficjalna

Strona klubowa
Herb

Ostatnie spotkanie

UKS DRAGON (2001/2002)MKS Makowianka Maków Maz.
UKS DRAGON (2001/2002) 3:1 MKS Makowianka Maków Maz.
2016-11-11, 11:00:00
Warszawa, ul. Potocka 1
galeria »   relacja »

Wyniki

Ostatnia kolejka 14
AP Sochaczew 2:5 PAF Płońsk
SSM Wisła Płock 1:2 MKS Mławianka Mława
UKS Białe Orły Warszawa 2:1 MKS Polonia Warszawa
UKS DRAGON (2001/2002) 3:1 MKS Makowianka Maków Maz.

Tabela ligowa

Nowe strony

Inne strony

UKS Dragon
zapraszamy do oglądania
i komentowania pod adresem:

http://uksdragon.pl

http://dragon2004.futbolowo.pl

Facebook --> kliknij zakładkę obok
na lewym marginesie

 

Logowanie

Aktualności

Jak Dr Jekyll i Mr Hyde

  • autor: jborowski, 2014-10-20 16:17

Takie obrazki w meczach wyjazdowych chciałoby się oglądać częściej (foto M. Duda)

Drużyna rocznika 2001 rozegrała dwa kolejne mecze ligowe. Przeciwnikami były drużyny Mazura Radzymin i Life Siennica. Po raz kolejny nasz zespół zagrał chimerycznie. Po dobrym spotkaniu u siebie z drużyną z Radzymina, po raz kolejny zgubił punkty w meczu wyjazdowym. To już wygląda na prawidłowość, że drużyna, która gra mądrze, zespołowo na Potockiej gubi swoje atuty, gdy tylko wyruszy poza Żoliborz. Ma dwa oblicza dobre i upiorne, jak Dr Jekyll i Mr Hyde z książki Louisa Stevensona. Powodem nie jest brak umiejętności, w każdym meczu to nasza drużyna przez większość czasu kreuje grę, potrafiąc budować ciekawe akcje. Brakuje jednak spokoju, pewności siebie i wzajemnego zaufania. Szczególnie w kluczowych momentach. Zmarnowane okazje idą w dziesiątki. Mniej bramek na wyjazdach strzelił tylko Promnik Łaskarzew. Obrońcy z kolei jakby prześcigali się w coraz bardziej banalnych błędach. Na bazie tych wszystkich sytuacji można by nagrać boiskową wersję internetowego hitu: Dumb ways to die. A na końcu zawsze winny jest sędzia, za miękka lub za twarda piłka, nierówne boisko, przeciwnicy którzy nie przepraszają że żyją albo najlepiej kolega. Wśród winnych brakuje tylko przysłowiowych  cyklistów. Nie ma nikogo, kto wziąłby na siebie odpowiedzialność. I przede wszystkim nie ma wyciągania wniosków. Bez tego trudno myśleć o czymś więcej niż bezpieczne miejsce w środku tabeli. Dopóki poszczególni zawodnicy tego nie zrozumieją ambicje nie będą szły w parze z dokonaniami. Albo drużyna dojrzeje, albo będzie skazana na wegetację, zwaną niekiedy także rekreacją. Bo przecież przeciwnicy nie zgodzą się, żeby wszystkie mecze rozgrywać na Potockiej. Ale po kolei … >>>

Mecz z Mazurem okazał się być najlepszym od dawna występem Dragonów. Nasza drużyna rozpoczęła pewna siebie, od pierwszych sekund starając się grać zespołowo. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jeszcze zanim wszyscy zajęli miejsca na trybunach było 1:0. Piłkę odbitą przez przeciwnika zgarnął Tomek Molik, dograł do Patryka Parysa, a ten ze stoickim spokojem posłał ją do siatki. Kolejne 2 minuty i dwie dobrze zapowiadające się akcje Marka Żewłakowa zostały jednak bez skutecznego wykończenia ze strony Janka Królikowskiego. Za chwilę Patryk Parys świetnie podał w pole karne do Kacpra Dziewickiego, ale ten nie powalczył z obrońcą i piłkę przejął bramkarz. Po dalekim wykopie piłka poszybowała na naszą połowę do czujnego Bruna Wałeckiego, który rozegrał ją z kolegami. Zadrżeliśmy przez moment gdy Kacper Bartosik omal je nie stracił, wdając się w drybling, na szczęście sam szybko naprawił swój i błyskawicznie wyprowadził piłkę do Kacpra, grającego z Tomkiem Molikiem. Goście musieli się ratować wybiciem na aut. Kacper wrzucił piłkę do Patryka, ten zagrał lobem w pole karne. Tam Janek zgrał piersią do Kuby Paplińskiego a ten z woleja posłał piłkę do siatki obok interweniującego bramkarza. Prowadzenie 2:0 pozwoliło na uspokojenie gry. Dragoni spokojnie budowali akcje. Gdy była okazja przyśpieszali, a gdy zawodnicy Mazura stwarzali presję wycofywali piłkę do tyłu, na nowo organizując atak. Posiadanie piłki było wyraźnie po stronie Dragona. Mazur grał cofnięty, w związku z tym ciężko było o stuprocentowe sytuacje strzeleckie, niemniej Dragoni próbowali zaskoczyć przeciwnika. Co najmniej 5 zawodników oddało celne strzały ale bramkarz choć momentami z trudem stawał na wysokości zadania. Przy takim obrazie gry formacja defensywna przesunęła się dosyć wysoko, by zbierać wybijane piłki. Od czasu do czasu trzeba było się pościgać z zawodnikami Mazura, ale nawet gdy nasi defensorzy przegrywali pojedynki biegowe z przeciwnikami bardzo dobrze kolegów asekurował Artur Małecki. W którejś z kolei podobnej sytuacji, tuz przed końcem I połowy, jeden z naszych defensorów przejął piłkę i na 35. metrze od bramki zaczął dryblować. Niestety stracił piłkę i choć sytuacja nie była groźna (czterech Dragonów na dwóch zawodników Mazura) faulował. Przy miękkiej wrzutce w pole karne, nasz pomocnik zdrzemnął się przy kryciu i nie ruszył ani do piłki ani do przeciwnika. Wykorzystał to zawodnik Mazura i z 5 metrów strzelił pod poprzeczkę nad wybiegającym Arturem. Który to już raz w tym sezonie dajemy sobie strzelić gola w wolnego. I chociaż wiadomo, że to nasza pięta achillesowa zawodnicy nie wyciągają z tego wniosków, popełniając w kolejnych meczach wykroczenia karane rzutami wolnymi. Odpuszczają też aktywną obronę. Nic dziwnego, że Trener ze złości tylko cisnął czapką o ziemię.

Goście zwietrzyli swoją szansę i II połowę rozpoczęli od ataków. Przez 10 minut to oni nadawali ton grze. Dwukrotnie stanęli przed dogodną szansą, ale zabrakło wykończenia dobrze zapowiadających się akcji ofensywnych. Po jednej z nich piłkę daleko wybił Artur Małecki. Kacper na skrzydle odsunął się od piłki, ale na szczęście cofnął się po nią 5 metrów Kuba Papliński i wywalczył grą bark w bark. Błyskawicznie odskoczył przeciwnikowi, uciekając prawą stroną, by w końcu ściąć w pole karne. Tam przerzucił piłkę nad wybiegającym bramkarzem a formalności dopełnił Janek Królikowski. Bramka na 3:1 podcięła gościom skrzydła. Znów głęboko się cofnęli a nasi zawodnicy złapali wiatr w żagle. W 48 minucie obronę gości rozmontowali Marek Żewłakow i Janek Królikowski, ale niepilnowany Kuba Papliński fatalnie spudłował z 9 metrów na wielką bramkę z małym bramkarzem po środku. Dwie minuty później kopia sytuacji i znów pudło, a po minucie kolejna okazja z 16 metrów i ponownie bez sukcesu. Trzeba jednak przyznać, że w tym okresie Kuba był motorem napędowym drużyny. W 51 minucie na boisko wszedł Franek Kwiecień. To jego debiut w drużynie, który na dodatek wypadł w jego urodziny. Już po minucie gry mógł sobie sprawić prezent i zaliczyć inauguracyjne trafienie, ale z 16 metrów strzelił obok lewego słupka. Za chwilę to on odebrał piłkę w środku boiska, zagrał do Janka Królikowskiego a Janek za plecy obrońców do wbiegającego w pole Kuby Paplińskiego. Bramkarz wybiegł do naszego napastnika i powalił go na ziemię. Sędzia wskazał na wapno, a bezbłędnym strzelcem okazał się Janek Królikowski. W 56 minucie kopia sytuacji sprzed chwili, tyle że po odbiorze Franka akcję wyprowadził Patryk Parys i Kuba zdążył ze strzałem zanim dobiegł do niego golkiper gości. 5:1.

W 60 minucie na boisko wszedł Paweł Borowski i spróbował jeszcze ożywić grę prostopadłymi podaniami po ziemi. Pierwsze jego podanie doszło do Tomka Molika, ale odgwizdał spalonego. Za drugim razem było już wszystko jak należy. Tomek wykończył akcję i ustalił wynik spotkania na 6:1. Chwilę wcześniej już gol wisiał w powietrzu, ale po świetnej wrzutce Kacpra Bartosika z głębi pola Kacper, Kuba i Patryk mieli przed sobą tylko bramkarza i oglądając się na siebie dali się ubiec golkiperowi. Był on także szybszy od Janka Królikowskiego, który po bardzo dobrym dograniu Kacpra miał znakomitą szansę na trzeciego gola w meczu i też zwlekał ze strzałem. W końcówce szansy na gola szukali także goście ale tym razem Artur nie dał się już zaskoczyć.

W niedzielę 19 października 2014 r. Dragoni rozegrali wyjazdowy mecz z sympatyczną ekipą PKS Life Siennica. Na boisku jednak nie było sentymentów. Gospodarze już w pierwszej minucie zasygnalizowali, że tanio skóry nie sprzedadzą. Przycisnęli naszą obronę, a ta dopiero na raty opanowała sytuację. Niestety trzeba przyznać, że nie był to dzień naszych defensorów. Wprawdzie nie dali sobie narzucić stylu gry przeciwnika, ale co jakiś czas popełniali proste, niewymuszone błędy, po których pojawiało się zagrożenie. Więcej niż zwykle było nieudanych przechwytów. Nie najlepsze ustawianie się i spóźnione interwencje powodowały, że wykazywać musieli się zawodnicy asekurujący. Gorzej gdy takiej asekuracji brakowało. Nie najlepiej wyglądało też wyprowadzenie piłki - była grana zbyt słabo, do najbliższego kolegi pod presją albo na oślep. Często przeradzało się to w chaotyczną kopaninę w środku pola. Na początku problemy te starał się rozwiązywać Patryk Parys przyspieszając grę, ale z czasem i on wykazywał coraz mniej entuzjazmu. Koledzy w przodzie wykazywali się pasywnością. Zostało przez to zaprzepaszczonych kilka dobrze zapowiadających się akcji. Brak było walki, wywierania presji na przeciwniku. Zawodziły też stałe fragmenty gry. Strzały po nich, jeżeli w ogóle były, wyglądały słabo. Nikt też nie ruszał, żeby wykorzystać ew. błąd bramkarza. Dodatkowo zawodnicy ofensywni nie szukali zagrań prostych i skutecznych, tylko o wyższym stopniu trudności bądź to dla zagrywającego piłkę bądź dla adresata. Pół biedy, gdy po takich zagraniach piłka wychodziła poza boisko, gorzej gdy kończyło się to niebezpiecznymi kontrami. W 12 minucie doczekaliśmy się pierwszego gola, niestety dla Siennicy. Nasi zawodnicy kilkukrotnie mogli zażegnać niebezpieczeństwo, jednak pojawił się cały ciąg błędów i gospodarze cieszyli się z prowadzenia. Zaczęło się w niegroźnej sytuacji. Z autu wznawiał grę Bruno Wałecki. Do piłki nawet kroku nie zrobił Tomek Molik i zza pleców wybiegł mu zawodnik gospodarzy. Czujny był Bruno, ale po dobrym odbiorze wybił piłkę zbyt lekko przed siebie. Opanował ją inny zawodnik z Siennicy. Ospała reakcja Kacpra Dziewickiego zamiast wybiciem piłki zakończyła się faulem. Gospodarze oddali strzał z 20 metrów spod linii bocznej, ale nie zaskoczyli tym Artura Małeckiego. Nasz golkiper szybko wyrzucił piłkę ręką do Marka Żewłakowa, a ten zgrał ją do Norberta Dudy. Niestety Norbert niecelnie podał do Mola w środku pola i piłkę znów przejęli gospodarze. Wrzutkę w nasze pole karne opanował Kacper Bartosik i przytomnie zagrał do Bruna na prawe skrzydło. Bruno jednak nieatakowany podał wprost do przeciwnika. Ten podał do kolegi w polu karnym, którego w kleszcze wzięli Kacper Bartosik i Patryk Parys. Michał Kapełuś i Norbert przyglądali się temu zamieszaniu, żaden z nich jednak nie ruszył do wbiegającego między nich napastnika gospodarzy. Ten dostał piłkę, miał czas na jej przyjęcie i precyzyjny strzał. Artur mógł tylko wyciągnąć ja z siatki. Nasi zawodnicy ruszyli do odrabiania strat, ale oglądaliśmy tylko niemoc strzelecką i kontry gospodarzy. W jednej z nich po minięciu się dwóch naszych obrońców z kozłującą piłką drugi gol wisiał na włosku. Zawodnik Siennicy postanowił jednak przełożyć piłkę i wyłuskał mu ją spod nóg Artur Małecki. Brawo za udaną interwencję, gdyby nie trafił w piłkę mielibyśmy rzut karny i czerwoną kartkę. Nie minęło 5 minut i znów przy biernej postawie naszych środkowych obrońców zawodnik gospodarzy szarżował na naszą bramkę. Na szczęście zbiegł za bardzo na prawą stronę i jego strzał z kąta minął lewy słupek. Nasz ofensywa nie miała tyle miejsca i nie dostawała takich prezentów. Dogodne sytuacje marnowała jednak na potęgę. Brakowało lidera, który pociągnąłby grę.

W przerwie Trener zdecydował się na zmianę taktyczną, wprowadzając w miejsce jednego z obrońców szybkiego napastnika. Początek wyglądał obiecująco. W piątej minucie II połowy Janek Królikowski zagrał prostopadłą piłkę do wprowadzonego na boisko Sebastiana Pedynowskiego, a ten płaskim strzałem przy słupku nie dał szans bramkarzowi. Mieliśmy nadzieję, że Dragoni pójdą za ciosem. I rzeczywiście inicjatywa była po stronie naszej drużyny, ale raził brak skuteczności. Strzelali m.in. Janek, Sebastian , Patryk, Kacper Dziewicki. Wszystkie strzały mijały jednak światło bramki lub były za słabe by sprawić trudność bramkarzowi. Niektórzy zawodnicy stawali kilkukrotnie przed szansami na zdobycie prowadzenia, jednak wyglądało to jakby nie wyciągali wniosków z poprzednich nieudanych zagrań i tym samym sposobem próbowali wykończyć akcje. Niestety z podobnym skutkiem. Z każdą minutą rosła nerwowość. Akcje często były przerywane gwizdkiem miejscowego działacza, sędziującego zawody w miejsce arbitra, który nie dotarł. Nasi zawodnicy, zamiast skupić się na grze, wdawali się w utarczki słowne, tracąc cenne sekundy i koncentrację. Ile razy jeszcze będziemy to przerabiać? To nie przynosi pożytku drużynie. Wręcz przeciwnie. W takich sytuacjach przydałby się ktoś, kto ostudzi emocje i pociągnie drużynę w dobrym kierunku. Niestety nikt taki się nie znalazł. Nie pomogli wprowadzeni na boisko Konrad Konior i Franek Kwiecień. Nie pomogły wszystkie siły rzucone na ofensywę. Sędzia doliczył 5 minut, gwizdnął po dwóch i kolejna strata punktów na wyjeździe stała się faktem. Gratulacje dla gospodarzy za mądrą grę.


  • Komentarzy [1]
  • czytano: [534]
 

autor: ~Robert Dziewicki ... 2014-10-22 17:01:16

avatar
Dziekuje p.Jarku długo czekałem na tak obszerną jakże mądrą recenzje z meczu. Informuje wszystkich zawodników , że po WYGRANYM meczu z Bugiem Wyszków zapraszam na PIZZE natomiast starszych wiernych obecnych kibiców na piwko!!!Tylko pod warynkiem wygranej tego wam i sobie życzę KING FANS


Dodaj swój komentarz

Autor: Treść:pozostało znaków:

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Reklama

Najbliższa kolejka

Najbliższa kolejka 15

Kalendarium

29

03-2024

piątek

30

03-2024

sobota

31

03-2024

niedziela

01

04-2024

pon.

02

04-2024

wtorek

03

04-2024

środa

04

04-2024

czwartek

Partnerzy

 

 

 

Najnowsza galeria

Dragon - Makowianka
Ładowanie...

Losowa galeria

Dragon - Zwar
Ładowanie...

Kontakty

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 209, wczoraj: 349
ogółem: 3 236 075

statystyki szczegółowe

Unikalni użytkownicy

free counters

Od 11.09.2013 r.