Nie udał się rocznikowi 2001/02 wyjazd do Legionowa. Gospodarze nie byli zbyt gościnni. Już po 3 minutach prowadzili 2:0. Te bramki ustawiły spotkanie. Dragoni podjęli rękawicę i grali z zaangażowaniem. Mimo, że wkładali w grę całe serce, w ofensywie gra łamała się przez brak zrozumienia. Na 5 minut przed końcem I połowy Dragoni zdobyli wreszcie bramkę kontaktową, po dobrze rozegranym rzucie wolnym. Do dalszego odrabiania strat rzucili się tuż po przerwie. Najbliżej strzelania gola był Patryk Parys po silnie uderzonym rzucie wolnym. Świetnie spisał się jednak bramkarz gospodarzy. Jak się strzela bramki z takich sytuacji chwilę później pokazała Legionovia. Napastnik gospodarzy wykorzystał złe ustawienie muru i skierował piłkę pod poprzeczkę. Po tej stracie nasi zawodnicy postawili wszystko na jedną kartę. Do gry ofensywnej włączali się m.in. obrońcy. Bez efektu. W końcówce zmiennik w naszej bramce źle wznowił grę. Mimo presji obrońców zawodnik Legionovii ustalił wynik spotkania na 4:1.
Szersza relacja w rozwinięciu>>>
Pozostałe mecze 12. kolejki WLM U-13:
- Zwar - Ursus 1:2
- Znicz - Bródno 3:0
- Kosa - Gwardia 2:4
- Legia - Unia 1:0
- Polonia - Bug 4:1
Za tydzień w sobotę na Potockiej 1 o godz. 11.00 Dragon rozegra ostatni mecz rundy jesiennej ze Zniczem Pruszków.
Mecz poprzedziła minuta ciszy poświęcona pamięci zmarłego I premiera III RP. Nasi zawodnicy najwyraźniej na dłużej pozostali w zadumie, bo zanim na dobre weszli w mecz już trzeba była odrabiać dwubramkową stratę. Pierwsi wprawdzie zaatakowali Dragoni, ale były to miłe złego początki. Pod linię końcową przedarł się Bruno Wałecki i dośrodkował na pole karne. Spadającej z wysoka piłki nie sięgnął Albert Awłas, otoczony przez 4 zawodników gospodarzy. Ci szybko opanowali sytuację i przenieśli ciężar gry na naszą połowę. Po wymianie piłki w środku pola piłka trafiła na prawe skrzydło Legionovii. Tam swoją szybkość pokazał Daniel Pietraszkiewicz. Wykorzystał miejsce, które zostawił mu nasz obrońca, minął go w pełnym bieg i oddał strzał. Nasz bramkarz wybił piłkę, która wróciła na to samo skrzydło pod linię środkową. Przejął ją obrońca Legionovii. Nie atakowany przez naszego zawodnika podciągnął kilka metrów i huknął potężną bombę. Artur znów był na posterunku, ale miał kłopoty z kontrolą kierunku odbicia piłki, albo magnes z butach miał Daniel. Piłka spadła wprost pod jego nogi i dopełnił formalności.
Nie minęła minuta, a najlepszy zawodnik ubiegłorocznych mistrzostw Polski rocznika 2001, znów wystąpił w roli głównej. Piłka ponownie trafiła na prawe skrzydło. Dynamiczna szarża, niesygnalizowany strzał w okienko. Przepiękna bramka. Wszystko trwało sekundy. Nasz lewy obrońca i bramkarz, którzy w poprzednich meczach wielokrotnie ratowali naszą drużynę z opresji, tym razem byli bezradni.
Zimny prysznic podziałał na naszych zawodników. Nie zwiesili głów, tylko podjęli walką. Widać jednak było, że po przedsezonowych przetasowaniach w składzie i zmianach na pozycjach ciągle brakuje płynnych wariantów rozegrania w ofensywie, przewidywania zamysłu kolegów, pokazania się do gry, odegrania w tempo. W tym okresie gry zaangażowania nie można odmówić nikomu. Aktywnością wyróżniali się Patryk Parys, Albert Awłas, Bruno Wałecki, Tomek Molik i Kacper Dziewicki. Nasi zawodnicy często gościli na połowie przeciwnika. Efektem były jednak głównie rzuty rożne. Ani ich rozegranie przez Patryka, ani Alberta nie dawało rezultatu bramkowego. Upragnionego gola przyniósł wreszcie inny stały fragment gry. Patryk Parys podał z rzutu wolnego do Bartka Marciniaka, a ten wcisnął ją do siatki, choć bramkarz bliski był skutecznej interencji. Ten gol podbudował naszych zawodników. Starali się dalej podkręcać tempo i grać do przodu. Gospodarze przerywali grę faulami, za co jeden z zawodnik został odesłany na karę czasową. Poturbowanych zawodników zastąpili Łukasz Reszka i Adrian Stępień. Na ofensywę Dragona, Legionovia odpowiadał kontratakami i Artur w bramce także musiał pokazywać swoje umiejętności.
Po zmianie stron Dragon znów rozpoczął z animuszem, ale na nieco mniej niż przed przerwą pozwalali przeciwnicy. Mało skuteczne były popisy indywidualne Bartka Marciniaka i Janka Królikowskiego. Ale po rzucie rożnym wykonanym przez Alberta, Bartek wywalczył jednak rzut wolny. Faul był na granicy pola karnego i przez moment tliła się nadzieja, że to będzie rzut karny. Sędzia jednak ustawił piłkę tuż przed polem karnym. Przy pięknym strzale kapitana pod poprzeczkę trybuny wstrzymały oddech, by za chwilę nagrodzić bramkarza Legionovii burzliwymi oklaskami za wspaniałą paradę. Do akcji ofensywnych coraz częściej zaczęli włączać się zawodnicy defensywni. Bywało, że najbardziej wysuniętym zawodnikiem był ostatni stoper - Tomek Molik. Akcje inicjował Michał Kapełuś. Kilka rajdów zakończonych celnym dograniem przeprowadził też Kacper Dziewicki. To był jego najlepszy mecz w ostatnim czasie. Rozluźnienie w obronie wykorzystali gospodarze. Nasz obrońca u ułamek sekundy spóźnił się z interewncją. Zamiast w piłkę trafił w nogę napastnika Legionovii i sędzia przyznał gospodarzom rzut wolny. Artur nie najlepiej ustawił mur i wykonawca stałego fragmentu gry, silnym strzałem, znalazł drogę do bramki. Po stracie gola nasi zawodnicy nadal atakowali, ale już jakby z mniejszą wiarą i na pewno w mniejszym zapasem sił. W końcówce nastąpiła zmiana w bramce. Artura zastąpił Krzyś Dębowczyk. Jedno z jego wznowień przechwycił zawodnik gospodarzy. Molo i Michał próbowali jeszcze odzyskać piłkę, ale wzięty w kleszcze piłkarz Legionovii oddał strzał, którym ustalił wynik spotkania. Gratulujemy gospodarzom zwycięstwa i dziękujemy naszym zawodnikom za podjętą walkę. Jak zwykle na wysokości zadania stanęli kibice, wierząc w drużynę i dopingując od pierwszego do ostatniego gwizdka. Na końcu bardziej niż wynikiem byli zawiedzeni tym, że po meczu zawodnicy nie podziękowali za wsparcie.