Facebook --> kliknij zakładkę obok
na lewym marginesie
Logowanie
Aktualności
Na końcu wyszło słońce
autor: jborowski, 2012-10-15 17:00
Dziękujemy, dziękujemy !!!
W sobotę 13 października 2012 r. drużyna rocznika 2001 rozegrała mecz 8. kolejki Warszawskiej Ligi Młodzików. Na boisko przy ul. Mścisławskiej 1 zawitała drużyna Polonii Warszawa. Obie drużyny uraczyły nas emocjonującym widowiskiem, pełnym nagłych zwrotów akcji, twardych pojedynków o każdą piłkę i gry na maksymalnych obrotach. Do gry zawodników dostroili się kibice, zapewaniając najlepszy doping w tym sezonie. >>>
REKLAMA
Sobotni poranek zapowiadał się deszczowo i chłodno. Zawodnicy od pierwszego gwizdka pokazali, że ani oni ani kibice nie będę marznąc. Od pierwszych minut spotkanie toczyło się w szybkim tempie i od razu nabrało rumieńców. Na początku więcej z gry mieli Poloniści. Naszym zawodnikom zdarzały się straty po niecelnych podaniach. To mankament, który ostatnio uwidacznia się w każdym spotkaniu. Na szczęście goście śpieszyli się z wykończeniem akcji i ich strzały mijały światło bramki, bądź radził sobie z nimi Artur Małecki. Po jednym ze strzałów od straty bramki uratował nas słupek. Nasi zawodnicy również starali się zagrozić bramce gości. Dwukrotnie szybkimi rajdami popisał się Sebastian Pedynowski, ale raz trafił w boczną siatkę a raz ubiegł go bramkarz. Golkiper Czarnych Koszul poradził sobie także ze strzałami Patryka Parysa i Bartka Marciniaka, w tym raz w sytuacji sam na sam. Siłą naszej drużyny były zawsze akcje zespołowe, grane szybko po ziemi. Tym razem od początku tak grali goście. Szybko rozgrywali piłkę i wychodzili na pozycje. To pokazuje gdzie w grze naszego zespołu tkwią rezerwy. Po roszadach w ustawieniu do gry w dziewięciu i wprowadzeniu nowych zawodników cały czas trzeba pracować nad wprowadzeniem prostych, ale efektywnych schematów gry. Tak by zawodnicy wiedzieli jak "w ciemno" poruszać się bez piłki. Wtedy otworzy się pole do lepszej gry zespołowej. Jak potrafi być ona efektywna pokazała sytuacja z 24 minuty. Piłkę rozegrali nasi obrońcy i podali do Bruna Wałeckiego, ten szybko odegrał do Sebastiana, który zagrał w tempo do wchodzącego w środek Bartka. Z rozmontowanej obrony Polonii ostatnią przeszkodą pozostał już tylko bramkarz. Bartek do końca zachował zimną krew. Wyczekał aż golkiper ruszy się z bramki i ku radości zawodników i kibiców posłał piłkę do siatki. Za chwilę za ciosem próbował pójść Sebastian, ale jego lob pofrunął ponad bramką. Na przerwę Dragoni zeszli w bardzo dobrych humorach.
W przerwie Trener zadbał by zawodnicy utrzymali koncentrację. Tym razem, w odróżnieniu od 3 ostatnich spotkań, na początku II połowy nasi zawodnicy przejęli inicjatywę. Nie trzeba było długo czekać na efekty. Środkiem z piłką wyszedł Patryk Maciejczak. Dał sobie odebrać piłkę dopiero pod linią końcową, zyskując rzut rożny. Wrzutkę z rogu wykonał Patryk Parys. Do piłki dopadł Tomek Molik i choć wydawało się, że wpakował ją do siatki, sędzia nie odgwiazdał gola. Dopiero poprawka była na tyle skuteczna, że arbiter nie miał wątpliwości. W noc poprzedzającą mecz Tomek śnił, że Dragon wygrał mecz ale bez jego gola. Część snu przestała być więc aktualna. Liczyliśmy, że po podwyższonym prowadzeniu nie przestanie aktualny być cały. Były do tego podstawy, bo zespół zaczął grać bardzo dobrze w defensywie. Umiejętnie wybijał z rytmu gości. Zaporę nie do przejścia tworzyli Maciek Grzelak i Patryk Maciejczak. Dzielnie wspomagali ich pomocnicy i napastnnicy. W 7 minucie II połowy świetnym odbiorem popisał się Bartek Marciniak. Zagrał na miarę swojego przydomka. Jak Buldog rzucił się na wprowadzajacego piłkę zawodnika "Czarnych Koszul", odebrał mu ją i zagrał prostopadle do Sebastiana Pedynowskiego. Ten ruszył jak rakieta, pokazując goniącym go przeciwnikom tylko swój numer na plecach z wizytówką "SEBA" i był już przed bramkarzem. Efektowny zwód wyprowadził golkipera Polonii w pole i po chwili było 3:0. Przez parę kolejnych minut Dragoni grali na luzie, próbując konstruować akcje zaspołowe. Nic nie zapowiadało nadciągającego trzęsienia ziemi. Tymczasem zawodnicy Polonii konsekwentnie grali swoje. Każdą piłkę starali się przyjąć i rozegrać, bez względu na presję przeciwnika. A ta słabła z każdą minutą. Wreszcie poszła akcja środkiem. Rozgrywający Czarnych Koszul zagrał idealnie w tempo piłkę do wychodzącego napastnika i nasz bramkarz nie miał czas. Niedługo potem niemal kopia tej sytuacji. Po wznowieniu z rzutu sędziowskiego nasi zawodnicy nie wiedzą co zrobić z piłką. Zgarnęli więc ją Poloniści. Znów ładna akcja dwójkowa łamiąca naszą linię obrony. Znów wyjście na czystą pozycję podobny strzał po ziemi i z 3:0 mamy już tylko 3:2. Polonia złapała kontakt i jeszcze podkręciła tempo. Nasi zawodnicy starali się pozbierać. Brakowało jednak przetrzymania piłki bądź wyprowadzenia jej atakiem. Gdyby nie Albert Strama w bramce, który dwukrotnie popisał się refleksem, wybijając mocno bite piłki lecące tuż przy słupku, już po chwili mielibyśmy remis. W końcu i on jednak skapitulował. Tym razem lekko zawahał się z interwencją nasz lewoskrzydłowy. Zawodnik Polonii asystujący przy dwóch bramkach wkręcił go w ziemię i zakończył akcję efektowym strzałem. To nie wszystko. Widać było, że gościom nie wystarcza jeden punkt i najchętniej wyjechaliby z kompletem. Jeszcze przez parę minut próbowali pójść za ciosem. I zakończyliby szarże sukcesem, gdyby bramka była wyższa o parę centymetrów. A tak na szczęście dla nas skórę uratowała nam poprzeczka. Pozytywem w grze Dragonów było to, że zrozumieli, że to nie przelewki i podjęli walkę. W efekcie oprócz zawodników i sędziego jeszcze ktoś tego dnia musiał się nabiegać. Co rusz na boisku była potrzebna opieka medyczna. Nie było złośliwych zagrań, wystarczyło że nikt nie odstawiał nogi. W ciągu 3 minut wyniku urazów rozsypał nam sie cały blok obronny. Najdotkliwiej poturbowany został Maciek Grzelak, ale ostry strzał został przez niego zablokowany. Z musu do tyłu wycofani zostali pomocnicy i po chwili uspokoili nieco grę. Dwie akcje przeniosły wreszcie ciężar gry pod bramkę Polonii. Nic z nich nie wyszło, ale było widać, że formacja obronna Polonii też nie jest monolitem. Wreszcie szarżą lewym skrzydłem popisał się Witek Trochonowicz. Minął trzech zawodników, ale w ostatnim momencie został zablokowany. Do bezpańskiej piłki podbiegł Sebastian i lekkim lobem po rękach bramkarza umieścił piłkę w siatce. W tym momencie jak na zawołanie zza chmur wyszło słońce. Wygląda na to, że dla Dragonów. Powiało optymizmem i wśród naszych kibiców rozpoczęła się fiesta. Walka trwała do końca, ale przy takim dopingu, podbudowani bramką, nasi zawodnicy nie pozowolili już sobie wydrzeć z rąk zwycięstwa. Mimo porażki Polonia pokazała się z bardzo dobrej strony. Mecz dostarczył zaś kolejnego materiału do analizy gry naszej drużyny. Widać, że nie gra ona jeszcze optymalnie. Trzeba cały czas pracować, by wykorzystać tkwiący w niej uśpiony potencjał. Jeśli udałoby się za pomocą choćby prostych schematów lepiej zintegrować skrzydła, które posiadają niezłe umiejętności indywidualne, ze środkiem, który ma inklinacje do gry kombinacyjnej..., gdyby udało się zmniejszyć liczbę sytuacji gdy nasi zawodnicy się "zawieszają"..., powodów do radości w każdym meczu byłoby więcej,
Za tydzień mecz z Legią Warszawa. Poniżej fragmenty ostatniego meczu lidera ligi z dotychczasowym wiceliderem Gwardią Warszawa. Trzeba znów nastawić się na walkę. Jednocześnie mam wrażenie, porównując grę Polonii i filmik poniżej, że w tabeli WLM jest jakieś zafałszowanie. ;)
REKLAMA
Komentarzy [2]
czytano: [684]
DO
autor: ~Łepek2012-10-16 22:35:07
Brawo chłopaki super graliście oby tak dalej pokazaliście jak trzeba grać do końca BRAWO ! BRAWO BRAWO !!
autor: ~piotr m.2012-10-17 18:58:41
zgadza się brawo a w szczególności dla Witka T. który juz w meczu ze zniczem walczyl jak lew i to samo pokazał w meczu z Polonią BRAWO Witek tak graj dalej
Najbliższe spotkanie
W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.